-Ellie,wstawaj!-krzyczała mi nad uchem mama.
-Która godzina?-zapytałam sennym głosem.
-Za dwadzieścia ósma.
Po tych słowach natychmiast zerwałam się z łóżka przypominając sobie,jaka dziś data.
-O której wyjeżdżamy?-zapytałał zagladając do szafy i wyjmując naszykowane poprzedniego dnia idealnie wyprasowane ubrania
-O siedemnastej-powiedziała mama,wyraźnie rozbawiona zamieszaniem,jakie zaczynałam robić
-Boże,mamo,mam jeszcze tyle do zrobienia!-wykrzyknęłam przez drzwi łazienki.Byłam bardzo zdenerwowana.
-Nie martw się,na pewno zdążysz.O ósmej przychodzi Liz,ona na pewno ci pomoże.
Uspokoiłam się na dźwięk jej imienia.Elizabeth była moją przyjaciółką od 6 lat.Była moim zupełnym przeciwieństwem (nie mówię tu tylko o wyglądzie).Jestem zdecydowanie nadpobudliwa i wybuchowa,często panikuję bez powodu.Lizzy jest spokojna i zrównoważona.Pomimo tych różnic,rozumiemy się bez słów.Jest dla mnie jak siostra.Mogłybyśmy gadać godzinami.Niestety ciężko jest nam wytrzymać,ponieważ co jakiś czas wybuchamy dzikim śmiechem.
---
Kiedy już wyszłam z łazienki,ubrałam się w naszykowane już wczoraj luźne spodnie z materiału i zwykłą bluzkę.Włosy pozostawiłam do wyschnięcia luźno spływającymi falami po moich plecach.Zawsze tak robiłam,ponieważ byłam zupełną przeciwniczką ich suszenia.Zajęłam się wyborem dodatków do mojego dzisiejszego stroju.Jak zawsze byłam niezdecydowana,więc odetchnęłam z ulgą,gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.Spojrzałam na duży zegar ścienny.Wskazywał ósmą,więc to musiała być Liz.Zbiegłam po schodach i rzuciłam się w ramiona wysokiej dziewczynie o blond włosach.
-Hej,Ellie-powiedziała z uśmiechem na ustach.
-Cześć,Liz.-uśmiechnęłam się i zaprosiłam ją do mojego pokoju.
-Denerwujesz się?-zapytała.
-Oczywiście,że tak!Znasz mnie,denerwuję się wszystkim,więc przez to prawie umieram.Ale jestem podekscytowana!Więc pomożesz mi wybrać dodatki?
Elizabeth wybuchnęła śmiechem.Ja oczywiście poszłam w jej ślady.Śmiałyśmy się z tego,że tak szybko zmieniam temat,co niestety zdarzało mi się bardzo często.
-Jasne,kochana.-odpowiedziała w końcu blondynka.
Pokazałam jej moją sukienkę na dzisiejszy wieczór i wydawać by się mogło,że dziewczyna aż zaniemówiła z wrażenia.
-Podoba ci się?-zapytałam z nadzieją.
-Żartujesz?!Jest piękna...
-Cieszę się,że ci się podoba.
Po chwili zapytałam:
-Jak sądzisz,czy ta bransoletka będzie dobra?
-Jest super.Będzie idealna.Po co mnie pytasz,skoro sama masz takie wyczucie?
Po tych słowach roześmiałyśmy się,a ja pomyślałam,że dobrze jest mieć kogoś takiego przy sobie.
~~~~~~~~
Co o tym sądzicie?Proszę o komentarze <3
Świetne :) czekam na dalsze części <33 Świetny początek. mam nadzieję, ze się rozkręci :)
OdpowiedzUsuńJest taki problem z 'wyglądem' tekstu. chodzi mi o to, że nie zawsze stawiasz spację, prze co teks staje się trochę nieczytelny. to może być tylko wina czcionki.
nie zrozum tego źle. ;) tylko tak mówię :*
I zapraszam do mnie
Jest nieźle :) Strasznie nurtuje mnie to, jakie wydarzenie jest powodem tak wielkiego entuzjazmu i podekscytowania :) Lecę do drugiego rozdziału. @hellurel
OdpowiedzUsuń