Translate

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 31

-Ciecie! Na dzis wystarczy!- krzyczal rezyser. Odetchnelam z ulga. Odgarniajac wlosy zauwazylam, ze ktos mnie obserwuje. Instynktownie spojrzalam na te osobe. Felix. Obnazyl swoje rowne zeby w usmiechu. Mrugnelam do niego porozumiewawczo i szybko odwrocilam sie. Weszlam do garderoby, zdjelam bizuterie i ubrania, zostajac w samej bieliznie. Spinalam wlosy w wysoka kitke, kiedy poczulam czyjes rece na ramieniu.
-Nie powinno cie tu byc.- powiedzialam zalotnie.
-Juz wychodze.- cmoknal mnie w policzek i opuscil pomieszczenie. Usmiechnelam sie do siebie, wzielam torbe i wyszlam z budynku, zegnajac sie po drodze z moimi wspolpracownikami. Wsiadlam do samochodu i ruszylam do umowionego wczesniej miejsca. Po drodze postanowilam wejsc do Starbucksa. Zaparkowalam samochod na parkingu i wysiadlam z niego. Gdy zobaczylam paparazzi, zakrylam twarz duza torba, ktora, dzieki Bogu, mialam. Szybko pokonalam odleglosc dzielaca mnie od kawiarni. W srodku kilka osob takze mnie rozpoznalo. Zamienilam z nimi kilka zdan i w koncu dotarlam do kasy.
-Poprosze duze latte i- zawahalam sie, przypominajac sobie, jaka kawe lubi- Mala czarna. Mila ekspedientka zapytala:
-To wszystko?
-Nie. Poprosze jeszcze opakowanie tych ciastek.- wskazalam reka. Kobieta zapakowala moje zamowienie, a ja za nie zaplacilam. Kiedy mialam juz wychodzic uslyszalam:
-Ellie! Odwrocilam sie w strone, z ktorej dochodzil owy glos.
-Justin.- usmiechnelam sie, chociaz wiedzialam, ze to spotkanie zepsuje mi humor.          
-Co u ciebie?- wydawal sie podekscytowany.     
-Jestem w trakcie krecenia nowego filmu.- powiedzialam uprzejmie.- A co u ciebie i  Seleny?
-Wiesz, jest troche zajeta, ale spotykamy sie, kiedy tylko mozemy. A ja tworze nowa muzyke.
-To wspaniale.- poslalam mu usmiech.- Musimy sie kiedys spotkac. Musze juz leciec, pa. Odwrocilam sie, zeby wyjsc, gdy poczulam jego rece na ramieniu.
-A moze w sobote? Robie impreze. Wpadnij.- zaproponowal na luzie.
-Hmm... Dzieki za propozycje. Zastanowie sie.
Po tych slowach udalam sie do auta i ruszylam przed siebie. Jechalam autostrada czujac ogarniajace mnie podekscytowanie. Zupelnie zignorowalam fakt, ze kilka minut temu spotkalam sie z kims, kto podobno byl kiedys dla mnie wazny. Podobno. Osiem miesiecy temu czesciowo stracilam pamiec. Na skutek wypadku. Po klotni z Justinem (ktory kiedys byl moim chlopakiem) wybieglam na ulice i wpadlam na samochod. Obudzilam sie w szpitalu i kiedy go zobaczylam, zupelnie nie wiedzialam kim jest. Spedzilismy duzo czasu na rozmowach o nas. Justin rozpaczliwie chcial ratowac nasz zwiazek, jednak ja nie potrafilam nic do niego poczuc. Byl dla mnie po prostu obojetny. Widzac to, dal sobie spokoj. Nie bez trudu oczywiscie. Jednak po jakims czasie wrocil do swojej bylej, Seleny, z ktora prawdopodobnie jest szczesliwy. A ja? Ja wrocilam do aktorstwa. Gralam w nowym filmie o niebanalnym, niezwykle interesujacym scenariuszu. Na planie poznalam mnostwo wspanialych ludzi, w tym Felixa. Dwudziestoletni Amerykanin byl brunetem o niebieskich, niemal przezroczystych oczach. Pracowal na planie jako asystent rezysera. Na nieszczescie rezyserem jest jego wujek, ktory kategorycznie zakazal mu wdawac sie w jakiekolwiek romanse z aktorkami. Coz, niestety stalo sie. Nie sadze, zeby nasza relacje mozna bylo nazwac zwiazkiem, ale na pewno laczy nas pewne uczucie. Wyrwalam sie z rozmyslan, gdy zaparkowalam pod duzym, nowoczesnym domem. Spojrzalam, czy nikt nie widzi jak wysiadam, wzielam pakunek ze Starbucksa i torbe i szybko ruszylam do wejscia. Tam nie zawracajac sobie glowy pukaniem czy dzwonieniem po prostu przekrecilam klamke. Kiedy juz weszlam, skierowalam sie po schodach na gore i tam z latwoscia odnalazlam szukany pokoj. Na palcach podeszlam do chlopaka, ktory siedzial przodem do komputera, a tylem do mnie i zakrylam mu oczy dlonia pytajac "Zgadnij kto to?" On bez trudu odwrocil sie i posadzil mnie sobie na kolanach. Usmiechnal sie do mnie i delikatnie musnal moje usta.
-To dla ciebie.- powiedzialam wreczajac mu opakowanie.
-Aww dziekuje.- pocalowal mnie w policzek, a ja wstalam z jego kolan. Nastepnie udalismy sie do kuchni, aby zjesc ciastka i wypic kawe. Rozmawialismy dosc dlugo, kiedy odwazylam sie powiedziec:
-Moze pojdziemy w sobote na impreze?
-Nie wiem. Co jak nas zobacza?
-Tak tylko pytalam.- odparlam szybko zmieszana
-Do kogo?
-Do Justina.- powiedzialam cicho. Felix spojrzal na mnie podejrzliwie, a ja zaczelam tlumaczyc, ze spotkalam go w kawiarnii. Po skonczonej opowiesci chlopak stwierdzil, ze w sumie mozemy isc.
----------
Kiedy wrocilam z planu w sobote, od razu ruszylam do lazienki, gdzie wzielam prysznic i umalowalam sie od nowa. Postanowilam, ze wlosy zostawie rozpuszczone. Po wyjsciu z lazienki podeszlam do ogromnej szafy. Otworzywszy ja, przechylilam glowe zastanawiajac sie w co sie ubrac. Po chwili namyslu zalozylam skorzane, czarne spodnie i luzna bluzke. Do tego dobralam szesnastocentymetrowe Louboutiny, ktore znalazlam na dnie innej szafy i czarna mala torebke Chanel. Przejrzalam sie w lustrze i kiedy stwierdzilam, ze wygladam bardzo dobrze, wyszlam przed dom. Zamknelam drzwi i wsiadlam do samochodu. Szybko napisalam wiadomosc do Felixa. Mielismy spotkac sie pod domem Justina, aby nie wzbudzac podejrzen. Ruszylam pod wskazany adres zastanawiajac sie, jak to bedzie wygladalo. Mialam tylko jeden cel:dobrze sie bawic. Zastanawialam sie tylko czy to mozliwe ze wzgledu na Justina. Kilkanascie minut pozniej zaparkowalam na duzym podjezdzie wypelnionym wieloma samochodami. Napisalam do Felixa i czekalam na odpowiedz, kiedy ktos zapukal w moja szybe. Otworzylam drzwi i zobaczylam go. Dyskretnie przywitalismy sie i weszlismy do duzego domu. Bylo w nim bardzo glosno i tloczno. Szlismy przed siebie, kiedy nagle ktos na mnie wpadl.
-Co do...- uslyszalam.- Ellie!
Zobaczylam Justina, ktory bezceremonialnie przytulil mnie. Kiedy sie od siebie oderwalismy, podejrzliwie spojrzal na Felixa. Kiedy tak mierzyli sie wzrokiem, odchrzaknelam. Pierwszy zareagowal Felix, ktory wyciagnal do tego drugiego reke. Jus z ociaganiem mu ja podal i potrzasnal, a nastepnie zwrocil sie do mnie:
-Chodz, przywitasz sie z Sel.- pociagnal mnie za reke. Poslalam Felixowi przepraszajace, nerwowe spojrzenie. Chlopak ciagnal mnie dalej, aby chwile pozniej zatrzymac sie przed Selena. Usciskalysmy sie, a nastepnie ona zaproponowala mi napoj, ktory chwile pozniej okazal sie piwem. Gestem przywolalam Felixa. Kiedy do nas podszedl przedstawilam go Selenie. Zauwazylam, ze utrzymali kontakt wzrokowy, co bylo dla mnie dosc dziwne. Zignorowalam jednak ten fakt. Chwile pozniej Felix poprosil mnie do tanca. Zaprowadzil mnie na srodek duzego salonu i wczulismy sie w muzyke. Czulam sie swietnie. Kiedy piosenka sie skonczyla, moj partner zaproponowal kolejny taniec. Wykonywalam obrot, gdy poczulam, ze inna para rak oplata mnie w talii i mowi 'moja kolej'. Spojrzalam na wlasciciela tych rak. Moglam sie tego spodziewac, Justin. Zmienilam widoczny grymas w usmiech. Patrzylam chlopakowi w oczy, jednak taniec z nim nie sprawial mi juz takiej przyjemnosci. W trakcie tanca rozmawialam z nim, gdy nagle poczulam jak lece. Poczulam twardy grunt. Uderzylam sie w glowe. Widzialam rozne rozmazane ksztalty, jednak wsrod nich jedna twarz widzialam dokladnie, jakby bil od niej blask. Pochylal sie nade mna i pytal czy wszystko w porzadku, gdy sobie przypomnialam. O naszym pierwszym spotkaniu. Pierwszym pocalunku. O Bali. O Beliebers. O koncercie. Ostatniej klotni. Ze go kocham. Ze juz nie jest moj. Czulam lzy naplywajace mi do oczu. Nigdy bym nie pomyslala, ze osoba, ktora praktycznie ignorowalam przez ostatnich 8 miesiecy tyle mogla dla mnie znaczyc. Nie moglam w to uwierzyc. Zwinnym ruchem podnioslam sie i pokiwalam glowa, na znak, ze wszystko w porzadku. Rozejrzalam sie wokol. Z ulga stwierdzilam, ze nikt nie zauwazyl mojego upadku. Poprosilam Justina, zeby zaprowadzil mnie w ciche miejsce. Poszlismy po schodach na gore i udalismy sie do duzej sypialni. Tam chlopak posadzil mnie na lozku i jeszcze raz zapytal, czy wszystko ok. Spojrzalam mu gleboko w oczy, te miodowe, piekne oczy. On uniosl jedna brew i usiadl kolo mnie.
-Co sie dzieje, El?- wlasnie tak mnie nazywal.
-Widzisz...- zaczelam dosc nerwowo. Dotknal mojej reki, na co zagryzlam warge. Probowalam powstrzymac lzy. Zastanawialam sie czy wyznac mu, ze wszystko mi sie przypomnialo. Co z Selena? Gdybym mu powiedziala, tym samym kazalabym mu wybierac. Nie chcialam tego, skoro teraz po tylu miesiacach cierpienia w koncu byl szczesliwy.
-Ellie?- odezwal sie Justin.
-Wracajmy na impreze.- powiedzialam jednoczesnie tracac szanse na szczescie.
OCZAMI JUSTINA
Wrocilismy na dol, a ja caly czas nie moglem przestac myslec o tym, co stalo sie kilkanascie minut temu. Wow. Ellie byla jakas dziwna... Zachowywala sie tak, jakby juz wszystko pamietala. W jej glosie juz nie bylo dawnej obojetnosci. Patrzyla na mnie inaczej, jakby...z czuloscia? Nie. To niemozliwe. Podszedlem do Seleny i pocalowalem ja namietnie, co choc przez chwile pozwolilo mi zapomniec o El. Zdziwiona dziewczyna przyciagnela mnie do siebie. Oderwalismy sie z ciezkimi oddechami. Zaczelismy tanczyc. W pewnym momencie zlapalem sie na szukaniu wzrokiem Ellie. Tanczyla z tym dupkiem. I niby w czym on jest ode mnie lepszy? To mnie kocha, wierze w to. Ja tez ja kocham. Czekam tylko na znak od niej. A Selena? Selena jest tylko odskocznia od cierpienia i bolu po stracie Ellie. Jestem bezduszny, wiem to. I co z tego? Zycie nauczylo mnie, zeby dawac ludziom to, co sam dostaje.
------
Okolo czwartej nad ranem, kiedy wiekszosc zjaranych i pijanych ludzi juz spala po katach lub wrocila do domu, w grupce osob tanczacych na stole, zobaczylem Ellie. Przewrocilem oczami i podszedlem tam.
-Ellie, zejdz stad.- powiedzialem stanowczo, ale z usmiechem na twarzy. Zauwazylem, ze w dloni trzyma butelke wina. Spojrzala na mnie drwiaco i powiedziala:
-Bo?
Zmarszczylem brwi i podszedlem do niej. Zlapalem ja za nogi i przewiesilem sobie przez ramie. Byla zupelnie pijana. Nie chcialem wiedziec co moze sie z nia stac. Tego frajera juz tu nie bylo. Wszedlem po schodach na gore i wszedlszy do swojej sypialni, polozylem dziewczyne ostroznie na lozku. Widzialem, ze oczy same jej sie zamykaja. Belkotala cos niezrozumiale. Usmiechnalem sie do siebie i przykrylem ja kocem, ktory lezal obok.
-Dobranoc, El.- powiedzialem i cmoknalem ja w czolo. W odpowiedzi uslyszalem cos, co zupelnie mnie zaskoczylo:
-Kocham cie, Justin.
¬¬~~~~~~
Dlugi ;33 Jak myslicie, co wydarzy sie dalej?;D twittter: lexioriginx . Jak doskonale wiecie, zalezy mi na Waszych opiniach. Prosze zostawiajcie po sobie opinie. Tu czy na tt. Chce wiedziec kto i ile osob czyta tego bloga. Napiszcie chociaz czytam z nazwa twittera lub po prostu sie jakos podpiszcie ;)

Jest jeszcze jedna sprawa ;3 Chcialabym polecic blogi, ktore sa naprawde swietne. Nadchodza wakacje, wiec wiem, ze wiekszosc z Was bedzie sie nudzilo ;) zajrzyjcie wiec tu:http://julia-and-kin.bloblo.pl/
i tu:http://myworldwithdreams.blogspot.com/

Dziekuje za wszystko, kocham Was,naprawde <3

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 30

Otworzylam oczy. Oslepil mnie blask bijacy od scian pomalowanych na bialo. Sprobowalam podniesc glowe, jednak poczulam palacy bol w jej tyle. Bezwladnie opadlam na poduszke. Uslyszalam ciche glosy:
-Obudzila sie!
l moja reke z czuloscia. Zmusilam sie, aby spojrzec na osobe, ktora trzymala moja dlon. Zobaczylam szatyna, ktory z napieciem na mnie patrzyl. Oblizal wargi i powiedzial lamiacym sie glosem:
-Ellie...- przerwal, zeby nastepnie dokonczyc z nieskrywana radoscia- Obudzilas sie! Kochanie!
Znam cie?- zapytalam zaskoczona slaboscia mojego glosu. W oczach chlopaka pojawily sie lzy. Zmarszczylam brwi. Cholera, nawet to boli. Uslyszalam znajomy glos:
-Justin...- zaczela mama i westchnela. Bylo jej ciezko.- Mysle, ze to nie najlepszy moment...
Chlopak puscil moja reke i gwaltownie wstal przewracajac krzeslo, na ktorym siedzial. Zlapal sie za glowe i desperackim tonem zaczal krzyczec:
-Kiedy bedzie odpowiedni?! Kiedy?! Ona mnie nie pamieta, Jennifer! Moze juz nigdy sobie nie przypomni...- w tym miejscu zalamal mu sie glos. Widzialam, jak lzy splywaja mu po policzkach. Nie wiedzialam, kim jest i dlaczego tak bardzo to przezywa. Chwile pozniej wyszedl w towarzystwie pielegniarki.
-Tak bardzo cieszymy sie, ze sie obudzilas... Te dni byly najgorszymi w naszych zyciach. Prawie cie stracilismy...- mama wybiegla z pomieszczenia. Wiedzialam, ze nie chciala, zebym widziala jak placze. Na szczescie zostal ze mna tata, ktory poglaskal mnie po glowie i wytlumaczyl mi wszystko. Co sie stalo, jak sie tu znalazlam i kim jest Justin.
OCZAMI JUSTINA
Po wyjsciu z pokoju, w ktorym lezala Ellie, bezwladnie osunalem sie na podloge i schowalem twarz w kolanach. Dalem upust swoim emocjom. To wszystko bylo moja wina. Tylko moja. Gdybym wtedy nie zostawil jej dla Seleny... Jak moglem jej to zrobic?! Nie poklocilibysmy sie, a ona nie wybieglaby wtedy na ulice i nie wpadlaby na ten cholerny samochod! Nie potrafilem sobie wybaczyc. To moja wina. W dodatku ona mnie nie pamieta... Nie ma pojecia kim jestem. Ostatnie dni spedzilem przy jej lozku, trzymajac ja za reke, calujac ja lekko, glaskajac ja po glowie i spiewajac jej. Ten czas oczekiwania... Balem sie, ze... Nie moge o tym myslec. Kiedy tak myslalem o tym wszystkim, poczulem, jak ktos siada kolo mnie i obejmuje mnie ramieniem. Zmusilem sie, zeby podniesc wzrok. Zobaczylam Selene. Nieuczesana, nieumalowana, miala zapuchniete oczy. Nic nie mowila. Po prostu spojrzala na mnie oczami pelnymi lez. Przytulilem ja i razem plakalismy. Po jakims czasie spojrzalem na nia i powiedzialem, ze sprawdze co u Ellie. Ona przygryzla warge i pokiwala glowa. Podnioslem sie zwinnym ruchem i ostroznie wszedlem do pomieszczenia. Peter spojrzal na mnie z surowoscia i nuta troski i powiedzial:
-Justin, moze nie teraz.
-Teraz, Peter.
Mezczyzna pokiwal glowa i podniosl sie, a po chwili opuscil pokoj zamykajac za soba drzwi. Ostroznie podszedlem do krzesla i na nim usiadlem. Ellie obserwowala uwaznie kazdy moj ruch. Westchnalem gleboko i zaczalem:
-Ellie... Twoj tata pewnie powiedzial ci co sie stalo...
Dziewczyna pokiwala ostroznie glowa.
-I wiesz kim jestem.
Powtorzyla czynnosc, a ja poczulem lzy po raz kolejny najplywajace mi do oczu.
-Naprawde mnie nie pamietasz?- zapytalem nerwowo- Niczego?
-Justin...- spuscilem glowe, gdy uslyszalem jak wypowiada moje imie bez dawnej czulosci.- Wiem, ze kiedys bylismy ze soba i...
-Kiedys? Ellie, to bylo 3 dni temu!
-Dobrze. Nie krzycz, prosze, boli mnie glowa.
Znowu sprawiam jej bol. Jestem beznadziejny. Pospiesznie przeprosilem i pozwolilem dziewczynie kontynuowac:
-Naprawde cie nie pamietam. Tata opowiadal mi, ze bylismy razem, ale nie mowil nic wiecej. Moglbys powiedziec mi cos o nas? Co razem przeszlismy? Doktor Thomas powiedzial, ze dzieki opowiesciom moze mi sie cos rozjasnic i byc moze moja pamiec wroci. -usmiechnela sie lekko, a ja widzac usmiech na jej twarzy rozpogodzilem sie. Zaczalem opowiadac jej o wszystkim. Jak sie poznalismy, jak drzala podczas naszego pierwszego pocalunku, jak kapalismy sie w morzu na Bali. Mowilem jej o wszystkim, tak, zeby nie czula sie pominieta. Opowiesc zakonczylem na smutnym wydarzeniu z wczoraj. Spojrzalem na nia z nadzieja, ze przypomniala sobie cos, jednak ona pokrecila glowa. To lamalo mi serce. Wzialem ja delikatnie za reke i przyblizylem do ust, kiedy ona ku mojemu zaskoczeniu wyrwala mi ja. Odwrocila sie niesmialo i powiedziala, ze nie zna mnie, wiec takie czulosci nie sa na miejscu. Po raz kolejny poczulem slone lzy na policzkach. Pomasowalem skronie i oznajmilem jej, ze juz pojde. Po wyjsciu zobaczylem Selene oparta o sciane, dokladnie tam, gdzie ja zostawilem. Spojrzala na mnie tymi slicznymi brazowymi oczami, w ktorych sie zakochalem. Sprobowalem usmiechnac sie do niej lekko. Wyciagnalem reke, zeby pomoc jej wstac. Udalismy sie do windy, ktora zjechalismy na dol poszlismy na parking. Dziekowalem Bogu, ze wypozyczylem samochod. Otworzylem jej drzwi i sam wsiadlem do auta. Ruszylismy. Cisze przerwala Sel:
-Justin... Nie wiem co robic. Chyba nie powinnam z toba przebywac, bo bo wiesz, ja cie caly czas kocham. To naprawde nie jest dla mnie latwe, kiedy wiem, ze ty martwisz sie o swoja dziewczyne i i- rozplakala sie. Cholera. Stanalem na poboczu i spojrzalem jej prosto w oczy. Popatrzylem na nia przez chwile i wyjawszy kluczyk ze stacyjki wysiadlem z pojazdu. Otworzylem drzwi Selenie. Zdezorientowana wysiadla i szlismy ramie w ramie lesna drozka znajdujaca sie kilka metrow od drogi. Dziewczyna byla niespokojna. Co chwile rzucala mi rozgoraczkowane spojrzenia. Nie miala pojecia, gdzie jestesmy. Jednak ja wiedzialem. Kilka minut pozniej naszym oczom ukazala sie ogromna polanka. Spojrzalem na Sel zagryzajac warge. Wlozylem rece do kieszeni kurtki i obserwowalem jak jej sliczna buzia sie rozjasnia:
-To tu?- zapytala cicho. Pokiwalem glowa przywolujac wspomnienia zwiazane z tym miejscem.

-Nie zlapiesz mnie! - krzyczala Selena smiejac sie.
-A zalozymy sie? - przyspieszylem i dogonilem moja dziewczyne. Objalem ja w talii i pocalowalem w czubek glowy. Ona odwrocila sie do mnie przodem i zachichotala. Zlaczylem nasze wargi w delikatnym pocalunku. Po nim podnioslem ja i wykonalem kilka obrotow wokol wlasnej osi.

-Pamietasz co wtedy powiedziales? Pamietasz co mi obiecales?

W koncu zmeczeni opadlismy na trawe. Dziewczyna podpierajac glowe ramieniem wlepila we mnie swoje cudowne oczy. Usmiechnalem sie do niej i poszukalem jej reki. Kiedy ja odnalazlem zlaczylem je.
-Bedziemy razem juz zawsze.- zapewnilem ja. Spojrzala na mnie przenikliwie.
-Zawsze?
-Zawsze.- powiedzialem i przysunalem sie do niej tak, ze nasze biodra sie stykaly. Po raz kolejny zachichotala, a ja pomyslalem jak wielki skarb posiadam.

-Zawsze...- powiedzialem. Spuscilem wzrok, zeby po chwili znow na nia popatrzec. Lzy ciekly jej po policzkach. Niedbale ocierala je dlonia. Teraz to ona zwrocila swoja glowe ku ziemi. Nie wiedzialem, co robic.
-Sel...- zaczalem przyblizajac sie do niej. - Dokladnie wiesz, jak bylo.
Potrzasnela glowa na znak, ze sie zgadza. Nie patrzyla na mnie. Rozumialem ja, ale chyba jeszcze nigdy nie widzialem jej w takim stanie. Dotknalem lekko jej reki. Drzala.
-Seleno... Spokojnie, uspokoj sie.
Spojrzala na mnie i w tamtym momencie zupelnie sie zapomnialem. Zlaczylem nasze usta w namietnym pocalunku. W tamtej chwili liczyla sie tylko ona, pragnalem tego od bardzo dawna. Dziewczyna oddawala mi pocalunek z taka sama sila przepelniona czuloscia. Po jakims czasie zmeczeni opadlismy na trawe, a ja zdalem sobie sprawe z tego, co tak naprawde zrobilem.
¬¬¬¬¬¬¬¬
Musze powiedziec, ze pomimo tego, ze pisanie tego rozdzialu zajelo mi tak duzo czasu, jestem z siebie dumna.
Bardzo Was przepraszam, ze nie bylo go az 19 (!) dni. Sami rozumiecie, poprawy, egzaminy z jezykow... Ale dzieki temu moge sie pochwalic srednia 5.4 ;D
Mam nadzieje, ze tak dlugo wyczekiwany rozdzial Wam sie spodoba. Wasza opinia jest dla mnie bardzo wazna... Chcialabym, zeby kazda osoba, ktora to czyta, podpisala sie pod tym komentarzem, albo napisala do mnie na tt, ze czyta. Jesli tu, w komentarzu to nazwa. Chce zrobic lekkie podsumowanie tych kilku miesiecy ;) Prosze tez, zebyscie zajrzeli do zakladki 'informowani' i sprawdzili czy jestescie lub poinformowali mnie jesli zmieniliscie nazwe. Dziekuje za tak duzo wyswietlen, naprawde, jestescie wspaniali! Pisze dla Was, dziekuje, ze caly czas tu jestescie i trzymacie kciuki za Jellie <3 Jak mysliscie, co wydarzy sie dalej? Co z Ellie? Czy odzyska pamiec?

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 29

Znajdowalismy sie w hotelu w Paryzu. Przed nim stali Beliebers. Justin po ostatnim incydencie nie mial sily na ponowne spotkanie z fanami, wiec tylko szybko przeszlismy z samochodu do lobby. Stamtad udalismy sie do naszego wspolnego apartamentu, ktory nie powiem, robil duze wrazenie. Odsunelam zaslone, by spojrzec na to piekne miasto. Kiedy tak patrzylam na Wieze Eiffla, poczulam jak rece mojego chlopaka oplataja mnie w talii, a jego usta lekko muskaja moja szyje. Odchylilam glowe ulatwiajac mu dostep. Po chwili odwrocilam sie do niego przodem i wspielam sie na palce, aby go pocalowac. Wzial mnie na rece tak, ze podtrzymywal moje posladki. Z zaskoczeniem stwierdzilam, ze z moich ust wydobyl sie jek. Tak, jeknelam mu prosto w usta. Czulam, jak kaciki jego ust unosza sie w usmiechu. Nie przerywalismy jednak pocalunku. Chwile pozniej siedzialam juz na blacie w kuchni obejmujac chlopaka nogami w pasie. Rece wplotlam w jego wlosy. Justin przeniosl usta na moja szyje. Ponownie odchylilam glowe. Na przemian ssal i przygryzal moja szyje. Ciagnelam go za koncowki jego wlosow, przez co doprowadzalam go do mruczenia. Podobalo mi sie to. Polozylam sie na blacie, zmuszajac chlopaka, aby sie pochylil. Kontynuowal poprzednia czynnosc, gdy nagle ode mnie odskoczyl. Zdezorientowana podnioslam sie i zobaczylam maly powod, dlaczego Justin przewal. Spojrzalam na niego. Jego wyraz twarzy od zdenerwowania przeszedl w nieopisana radosc.
-Jazzy!- krzyknal i podniosl siostre na rece. Ona zawiesila swoje male raczki na jego szyi i dala mu buzi. Szybko zeszlam z blatu i poprawilam bluzke. Nie puszczajac Jazmyn puscil mi oko.
-Jak sie ma moja mala ksiezniczka?- zapytal przyblizajac swoj policzek do jej.
-Super! Tesknilam za toba, Justin.- powiedziala dzieciecym glosem. Byla naprawde sliczna. Obserwowalam jej ruchy. Byla bardzo zwinna. Kiedy dziewczynka odkryla, ze na nia patrze, z zaciekawieniem zaczela mi sie przygladac. Usmiechnelam sie do niej , a ona szepnela bratu cos na ucho. Po chwili on z usmiechem odszepnal. Jazmyn zwrocila sie do mnie:
-Czesc, Ellie.
-Czesc, Jazzy.- odparlam.
-Ladna jestes.- uslyszalam.
-Ojej, dziekuje.- powiedzialam usatysfakcjonowana. Dziewczynka usmiechnela sie do mnie, wywolujac jednoczesnie usmiech na twarzy swojego brata.
-Co tu robisz?- zapytal Jus.
-Przylecialam z tata.
-A Jaxon?- dopytywal sie chlopak.
-Zostal z mama w Kanadzie.
Jazzy wyrwala sie z uscisku brata i pociagnela go za reke prowadzac przez drzwi na korytarz. Chlopak poslal mi przepraszajace spojrzenie i wyszedl za siostra. Zamknelam drzwi do apartamentu i postanowilam troche sie odswiezyc. Z jednej z walizek wyjelam kosmetyczke i udalam sie do lazienki. Po kilkudziesieciu minutach wyszlam z niej owinieta w recznik. Przebralam sie w luzna sukienke i napisalam do Justina pytajac kiedy wroci. Odpisal, ze teraz bawi sie z Jazzy. Bylam zla. Rozumialam, ze nie widzial siostry tak
dlugo i chce sie nia nacieszyc, ale mielismy byc tu razem. Zdenerwowana wzielam torebke i dziarskim krokiem ruszylam do wyjscia. Zlapawszy taksowke poprosilam kierowce po francusku, aby zawiozl mnie do centrum. Po drodze robilam zdjecia i jedno z nich wstawilam na instagrama z podpisem "Paris". Kiedy taksowkarz zatrzymal sie, zaplacilam za kurs nagradzajac mezczyzne duzym napiwkiem. Najpierw postanowilam obejrzec Luk Triumfalny, skad przeszlam na Pola Elizejskie. Spotkalam po drodze kilku Elliners. Zrobilam sobie z nimi zdjecia i pozegnawszy sie weszlam do jednego z licznych butikow. Przymierzylam kilkanascie par butow, z ktorych wybralam 3. Ekspedientki rozpoznaly mnie i z usmiechem na ustach zaproponowaly, ze dowioza moje zakupy do hotelu. Podziekowalam i sama wzielam torby. Po powiekszeniu mojej szafy jeszcze o kilka sukienek, zmeczona usiadlam na lawce. Dopiero teraz zaczelam odczuwac smutek i zastanawiac sie dlaczego nie ma ze mna Justina. Powinien tu byc. Powinien trzymac mnie za reke i nosic moje zakupy. Energicznie wstalam i weszlam do kawiarnii, gdzie zamowilam mala kawe. Wyjelam telefon i wykrecilam numer do Liz. Odebrala po kilku sygnalach:
-Co tam, skarbie?
-Siedze w kawiarnii i pije kawe.- odpowiedzialam nieco zbyt opryskliwie.
-Co sie dzieje?- zapytala niepewnie dziewczyna.
-Jestem sama w centrum najromantyczniejszego miasta na swiecie i pije kawe. To sie dzieje.- wyrzucilam z siebie i poczulam ulge.
-Gdzie Justin?
-W hotelu. Jazzy i Jeremy przylecieli. Nie poznalam go jeszcze.- zaczelam szybko tlumaczyc- Zostawil mnie. Czekalam dwie godziny i nie wrocil. Napisalam do niego kiedy wroci, a on odparl tylko, ze teraz bawi sie z Jazzy. Tak, wiem, jestem okropna. On tak bardzo za nia tesknil, a ja mowie takie rzeczy... Ale zrozum mnie. Nie jestem tu z nim bez powodu, nie powinien mnie tak zostawiac.
-Ellie, rozumiem cie. Nie przejmuj sie, nie powinien tak robic... Nawet jesli bardzo za nia tesknil.
-Co mam zrobic jak wroce? Udawac, ze wszystko jest ok? Juz jutro wyjezdzamy!
-Zrob to, co uwazasz za sluszne. Wiem jedno: to nie jest fair. Jestes w Paryzu do cholery! Jestescie tu razem!
-Boze, ty zawsze mnie zrozumiesz! Ale dosyc o mnie. Co u ciebie? Jak z Robertem? Przyjaciolka nagle rozpogodzila sie i zaczela gadac jak najeta, co bylo zupelnie do niej niepodobne. Saczac kawe, sluchalam jak opowiada mi o nowych ubraniach, telefonie, ale znalam ja zbyt dlugo, by nie zorientowac sie o co tak naprawde jej chodzilo. Podstepnie zapytalam:
-Jest cos o czym chcesz mi powiedziec?
-Wyjezdzam z Robertem na Hawaje!
-To wspaniale! Kiedy?- dopytywalam.
-Za tydzien, juz sie nie moge doczekac.
Rozmawialysmy jeszcze jakis czas po czym zakonczylysmy rozmowe. Wzielam torebke i wyszlam z kawiarnii kierujac sie w strone piekarni, gdzie kupilam bagietki. Urwalam kawalek i idac wzdluz ulicy jadlam go. Zmeczona zlapalam taksowke i kilka minut pozniej bylam juz w pokoju. Justina w nim nie bylo. Sprawdzilam telefon chcac upewnic sie czy nie zostawil mi zadnej wiadomosci. Pusto. Wykrecilam numer recepcji i dowiedzialam sie, w ktorym pokoju mieszka Jeremy. Ponownie wyszlam z pokoju, wsiadlam do windy i zjechalam pietro nizej, gdzie udalam sie do pokoju wskazanego mi przez mila kobiete z recepcji. Zapukalam do drzwi. Chwile pozniej w drzwiach stanal mezczyzna. "Jeremy"- pomyslalam i slodko zapytalam:
-Dzien dobry, jest Justin?
Jeremy usmiechnal sie i odparl:
-Tak. Wejdz. Ty pewnie jestes Ellie. Justin duzo mi o tobie mowil.
Weszlam do apartamentu i poszlam za ojcem chlopaka do drugiego pomieszczenia. Na srodku pokoju zobaczylam Justina ukladajacego klocki z Jazzy i...Selena! Nie moglam uwierzyc wlasnym oczom. To dlatego nie martwil sie i zupelnie mnie zignorowal. Kiedy podniosl wzrok zobaczyl mnie, usmiechnal sie i podniosl. Selena usmiechnela sie do mnie, a Justin probowal polozyc rece na mojej talii, jednak strzepnelam je.
-Hej, Seleno.- powiedzialam sztucznie.
-Hej, Ellie.- odpowiedziala wesola.
W tamtym momencie mialam ochote uderzyc ja patelnia. Zdezorientowany chlopak spojrzal na mnie pytajaco, jednak ja tylko rzucilam mu szybkie gardzace spojrzenie. Nasza gre obserwowala Jazzy i Jeremy. Milczelismy przez dlugi czas, wiec odezwalam sie:
-Ja juz pojde. Dziekuje za goscine.- powiedzialam do Jeremy' ego, a do Justina i Seleny gorzko rzucilam-Milej zabawy.
Wyszlam pospiesznie z pokoju, a za mna wybiegl moj chlopak. Nie mial problemu z dogonieniem mnie. Kiedy to zrobil stanal przede mna i powiedzial:
-Ellie, kochanie...
Probowalam go wyminac, jednak bez skutku. Chlopak podniosl moj podbrodek tak, zebym patrzyla na niego.
-Ellie...- powiedzial blagalnie.
-Jak mogles zostawic mnie na 6 godzin sama?! Jestesmy w Paryzu, Justin. Paryzu!!!- wykrzyknelam i wyrwalam sie z uscisku chlopaka. Spojrzalam na niego gniewnie. On potarl swoj kark, oblizal usta i powiedzial:
-Kochanie, nie wiedzialem, ze minelo tyle czasu. Wiesz, ze bardzo tesknilem za Jazzy.
-Wiem.- schowalam twarz w dlonie- Ale nie wiedzialam, ze za Selena tez.- dokonczylam sucho.
-Przyjechala...i i...i tak to jakos wy wyszlo.- jakal sie. Denerwowal sie, nie bylo dobrze.
-Zostawiles mnie!Sama!W Paryzu!Zeby bawic sie ze swoja byla...- prychnelam. Zblizyl sie do mnie i powiedzial:
-Ok. Nie moglas przyjsc? Albo gdzies sobie pojechac?
Od tamtej pory juz sie nie kontrolowalam.
-Slucham?! To z toba tu przyjechalam! Bezczelnie zostawiasz mnie i mile spedzasz czas z Selena! Nie widzisz w tym nic zlego?
-Nie.- wzruszyl ramionami i spojrzal na mnie twardo.- Nie widze. Powinnas wyluzowac.
-Zartujesz, tak?! To jakis pieprzony zart?! Zostawiasz mnie sama, nie obchodzi cie gdzie jestem, co robie i bawisz sie ze swoja byla...
-Przyjaznimy sie.
-Dobrze! Ale niech to nie bedzie przyjazn moim kosztem!
-Nie przesadzaj. Zostawilem cie na chwile.
-W ogole nie powinienes mnie zostawiac! 6 godzin to chwila?! Jestesmy razem w najromantyczniejszym miescie na swiecie a ty zostajesz z Selena, kompletnie mnie ignorujesz i nic mi nie mowisz o jej przyjezdzie?!
-Ellie, uspokoj sie.
Czulam lzy splywajace po moich policzkach. Odwrocilam sie od niego i wsiadlam do akurat nadjezdzajacej windy. Zamknelam mu drzwi przed nosem. Kiedy zjechalam na dol, szybko wybieglam przed hotel. Wybieglam na ulice i ostatnie co pamietam to swiatla samochodu i krzyk Justina.
¬¬¬¬¬¬¬¬
Jest. W koncu jest ;)) Jak juz wczesniej pisalam, nie mam twittera. Jesli chcecie, moge informowac was na facebooku albo asku. Wlasnie,nowy ask ;D lexioff :)) Wiem, ze czytacie to opowiadanie. Ilosc wyswietlen nie klamie ;> (mam wylaczona funkcje liczenia wslasnych odwiedzin), a tak malo osob komentuje i daje mi znac co o tym sadzi... Napiszcie chociaz ' czytam' ;)) Dziekuje Wam za wszystko <3 Podoba sie?;D Jak myslicie, co bedzie dalej?