Rano obudzil mnie krzyk moich kuzynow.
-Prezenty! Ellie! Prezenty!
Zaspana spojrzalam na zegarek. Jeknelam. Nie wierze, ze moja wlasna rodzina kaze mi wstawac o 7 rano w Wigilie. Wiedzialam, ze nie dadza mi spokoju, wiec otworzylam szafe i wyjelam z niej bluze, ktora po chwili mialam juz na sobie. Wlosy zwiazalam w wysoka kitke. Zbieglam ze schodow i udalam sie do salonu, gdzie pod wielka choinka stala ogromna gora prezentow. Nie zdziwilo mnie to, jednakze taki widok zawsze cieszyl. Na fotelach i kanapach siedzieli moi wujkowie z mina ''dajcie nam spac'', a ciocie tloczyly sie wokol dzieci, ktore klocily sie miedzy soba o to, ktory prezent nalezal do nich. Rozesmialam sie i probujac przekrzyczec caly ten gwar wykrzyczalam:
-Dzien dobry!
W odpowiedzi dostalam choralne ''hej''. Weszlam do kuchni, gdzie spotkalam mame, ktora razem z kilkoma ciociami przygotowywala wielkie sniadanie. Cmoknelam kazda z nich w policzek i otworzylam lodowke w poszukiwaniu soku pomaranczowego. Kiedy go znalazlam, wyjelam i wzielam duzego lyka. Nucac ''Royals'' wrocilam na gore, gdzie wzielam prysznic i ubralam sie w czarne spodnie i luzna biala koszule. Wlosy pozostawilam rozpuszczone. Po umalowaniu sie postanowilam pojs do pokoju goscinnego, w ktorym obecnie nocowali Claire i Alex. Nie zawracajac sobie glowy pukaniem po prostu weszlam do pomieszczenia i zobaczylam mojego kuzyna bez koszulki rozmawiajacego przez telefon. Usmiechal sie i chodzil w kolko, od czasu do czasu pocierajac swoj kark. Kiedy mnie zobaczyl, gestem pokazal mi, zebym wyszla. Poslalam mu usmiech w stylu ''Tez cie kocham'' i usiadlam po turecku na lozku obserwujac go. Powiedzial rozmowczyni (blagam, to nie mogl byc chlopak), ze jego wscibska kuzynka nie chce wyjsc z pokoju i, ze musi juz konczyc. Wytknelam mu jezyk, a on rozlaczyl sie i rzucil telefon na lozko. Unioslam brwi do gory i zapytalam:
-Tess?
-Ta.
-''Ta''? Tylko tyle?
Przewrocil oczami. Wstalam i przytulilam go.
-Ktos tu cwiczyyyl...- stwierdzilam z usmiechem. Alex obnazyl zeby w usmiechu i oboje opadlismy na lozko. Spojrzalam w sufit i zapytalam:
-Gdzie Claire?
-W lazience.
Pokiwalam glowa i jakby na znak do pokoju weszla moja kuzynka.
-Hej slonce.- przywitalam ja i cmoknelam w policzek.
-Co robimy?- chciala wiedziec Claire.
-Hmm...- zastanowilam sie- Moze pojdziemy na spacer? Moglibysmy urzadzic bitwe na sniezki. Wzielibysmy Maxa, Megan, Rosalie, Bee, moze ciocia Meg tez pojdzie?- zaproponowalam, a w moich oczach pojawily sie iskierki jak zawsze, gdy mialam pomysl i bylam podekscytowana. Blizniacy spojrzeli na siebie, a nastepnie na mnie i zgodnie stwierdzili, ze to dobry pomysl. Zeszlismy wiec na dol i usiedlismy do sniadania. Po nim, oznajmilismy wszystkim, ze zabieramy dzieci na bitwe na sniezki. Wiedzialam, ze dorosli sa szczesliwi, poniewaz w koncu beda mieli troche czasu, by odpoczac, a moi mlodsi kuzyni maja ochote na zabawe. Wspolnie posprzatalismy po posilku i kazdy udal sie do siebie, by naszykowac sie na bitwe. Przebralam sie w cieple legginsy z reniferami i gwiazdkami oraz duza, ciepla bluze. Na uszy zalozylam nauszniki pasujace do legginsow. Przed wyjsciem sprawdzilam powiadomienia na telefonie. Otworzylam wiadomosc od Justina i ujrzalam go usmiechajacego sie slodko. Pod zdjeciem znajdowal sie napis: ''Nigdy mnie nie zostawiaj. W innym przypadku caly moj swiat sie zawali. Kocham cie, jestes moim wszystkim, pamietaj o tym. Wesolych swiat, Ellie.'' Usmiechnelam sie do ekranu,a nastepnie ogarnelam sie i zablokowawszy go, rzucilam telefon na lozko. Kilka minut pozniej bylam juz na dole i zbieralam wszystkich do wyjscia. Kiedy tylko znalezlismy sie na zewnatrz, uderzyla mnie fala zimna. Odetchnelam gleboko z usmiechem, gdy nagle zostalam uderzona sniezka. Otrzepalam ubrania i sprawdzilam, kim byla ta osoba. Max, oczywiscie. Szybko schylilam sie i chwyciwszy garsc sniegu, ugniotlam ja w niewielka kulke i rzucilam w chlopca, ktory z rozbawieniem na twarzy zrobil unik. Warknelam przeklinajac moja niezrecznosc. Po chwili nastepna kulka wyladowala na mojej kurtce. Tym razem rzucila ja Claire. Poslalam jej sztuczny usmiech i zanim zdazyla sie ruszyc, pobieglam w jej strone i skoczylam upadajac razem z nia w snieg. Wybuchlysmy smiechem i podnioslysmy sie. Rozejrzalam sie i zobaczylam ciocie Meg stojaca kilka metrow dalej oraz wujka Dana. Rozszerzylam oczy, zeby upewnic sie, ze to, co widze dzieje sie naprawde. Kobieta smiala sie, mezczyzna patrzyl na nia z uczuciem. Flirtowali. Szybko odwrocilam wzrok i rozesmialam sie. Nie, ciocia i wujek nie byli dla siebie rodzina. Meggie to najmlodsza siostra mojej mamy, ktora teoretycznie jest moja ciocia, jednak jest tylko o 7 lat starsza ode mnie. Traktuje ja jak przyjaciolke. Wielokrotnie pomagala mi sie podniesc po problemach sercowych. Wujek Dan jest kuzynem mojego taty. To takie dziwne, ale musze przyznac, ze slodko razem razem wygladaja. Z rozmyslan wyrwala mnie sniezka, ktora przeleciala tuz kolo mojej twarzy.
-Nie zyjesz, Max!- wykrzyknelam, wskazujac nna niego. Moj kuzyn zaczal uciekac, ale na marne. Po chwili dogonilam go i wrzucilam mu troche sniegu za kolnierz. Zaczal krzyczec, jednak ja juz odchodzilam.
~.~
Po okolo godzinie, zmarznieci wrocilismy do domu. Z radoscia przyjelismy wiadomosc, ze na stolach stoi ciepla herbata. Jakis czas pozniej kazdy z nas wrocil do swojego pokoju, zeby przygotowac sie na kolacje. Kiedy znalazlam sie w pokoju, zdjelam z siebie mokre ubrania i stanelam przed szafa. Wybralam burgundowa sukienke Chanel i czarne lakierowane szpilki. Polozylam ubrania na lozku i przeszlam do lazienki, gdzie wzielam prysznic, a nastepnie wysuszylam wlosy i pokrecilam je w duze fale. Ponownie sie umalowalam, tym razem troche mocniej i wrocilam do pokoju, gdzie zalozylam na siebie wczesniej wybrane ubrania. Dobierajac pasujaca torebke i dlugi, cieply plaszcz zeszlam na dol, zeby pozegnac sie z rodzicami.
-Gdzie idziesz?- zapytal zdumiony tata. Przewrocilam oczami i odpowiedzialam:
-Na uroczysta Wigilie fundacji Charles and Marks.
Tata pokiwal powoli glowa, po czym wyszlam przed dom i wsiadlam do eleganckiego, czarnego samochodu.
-Hej, Pete.- przywitalam kierowce.
-Dzien dobry, Ellie.
Po okolo dwudziestu minutach wchodzilam juz po schodach obitych czerwonym dywanem. W drzwiach spotkalam lokaja, ktory usmiechnal sie do mnie cieplo. Odwzajemnilam usmiech i wyjelam z kopertowki zaproszenie, ktore mu pokazalam. On skinal glowa i otworzyl przede mna drzwi. Kiedy weszlam do tej eleganckiej restauracji, po chwili zdjeto oraz odebrano ode mnie plaszcz i skierowano mnie po schodach na gore. Tam, weszlam do duzej sali i rozejrzalam sie po pomieszczeniu. Przy dlugim stole siedzialo mnostwo eleganckich kobiet i mezczyzn. Usmiechnelam sie promiennie, gdy podeszla do mnie wspolzalozycielka fundacji i przedstawila mnie poszczegolnym osobom. Dziekowala za nasza dobroczynnosc. Po jej dlugiej przemowie, rozpoczelismy przystawke. Musze przyznac, ze byla wysmienita. Zauwazylam, ze kobieta (na oko czterdziestoletnia) siedzaca kolo mnie uwaznie mi sie przyglada. Spojrzalam na nia i poslalam jej niesmialy usmiech. Ona rozszerzyla oczy i zaczela mowic:
-Przepraszam kochanie, ale jestem pod wrazeniem twojej urody i sposobu bycia. W kazdym twoim gescie jest cos nie do opisania...cos pieknego.
Spojrzalam na nia i cieszylam sie, ze dzieki mojemu makijazowi nie widac moich rumiencow. Kobieta kontynuowala:
-Nazywam sie Rita Doge i jestem koordynatorka najnowszej kampanii reklamowej Alexandra McQueena. Przez kilka tygodni szukalam dziewczyny z klasa, jednak, ktora juz na pierwszy rzut oka nie jest modelka jednej twarzy. Nie sadzilam, ze znajde ja tu. Wiec kieruje do ciebie moje pytanie: zechcialabys zostac twarza najnowszej kolekcji Alexandra?
-Bardzo dziekuje za propozycje, jednak nie wiem czy dam rade... Co prawda mam kilka sesji za soba, ale nigdy to nie bylo nic az tak powaznego.
-Och, tym sie nie przejmuj. Masz bardzo fotogeniczna twarz i plastyczne cialo. Jestes piosenkarka?
-Aktorka.
Rozmowczynu klasnela w dlonie i odpowiedziala:
-To jeszcze lepiej! Mamy pewnosc, ze nie bedziesz skrepowana przed aparatem.
Usmiechnelam sie promiennie i nie zdazylam odpowiedziec, poniewaz postawiono przede mna talerz z drugim daniem. Dopiero po kilku minutach zapytalam:
-Moglabym prosic o jakis kontakt do pani?
-Och, skarbie, mow mi Rita.
-Ellie.
-Wiec, Ellie, oczywiscie.- siegnela do kopertowki, z ktorej wyjela wizytowke. Podala mi ja, a ja schowalam ja do swojej.
-Skontaktuje sie z toba jak tylko skonsultuje to z moim managerem.
-Bede czekac z niecierpliwoscia.
Usmiechnelysmy sie do siebie i zjadlysmy nasze dania.
~.~
Okolo dwie godziny pozniej kolacja dobiegla konca, a goscie powoli wychodzili. Stwierdzilam, ze ja tez powinnam, biorac pod uwage to, ze kierowca powinien juz czekac. Pozegnalam sie ze wszystkimi, po czym zeszlam na dol i skierowalam sie do szatni, gdzie dostalam moj plaszcz. Lokaj pomogl mi go zalozyc i otworzyl przede mna drzwi. Podziekowalam i wyszlam na zewnatrz, gdzie (tak jak podejrzewalam) czekal juz na mnie samochod. Bylo naprawde zimno. Otworzylam drzwi i wsiadlam do limuzyny. Zamarlam. Zaczelam ciezko oddychac, a z oczu zaczely wyplywac mi lzy. Przymknelam oczy i po chwili znow je otworzylam. Czulam jak mnie przytula. Mialam stado motyli w brzuchu. Kiedy mnie puscil, nasze oczy sie spotkaly, a rece splotly. Patrzylismy sie tak na siebie przez kilka minut, po czym on powiedzial: -Tesknilem.
Poslalam mu usmiech i odpowiedzialam:
-Ja bardziej.
-Cieszysz sie, ze przyjechalem?
Poslalam mu spojrzenie w stylu ''Zartujesz?'' A on pocalowal mnie w policzek.
-Ellie mam propozycje. Wszystko zalezy od ciebie.
-Slucham.- odparlam niepewnie. Chlopak spojrzal mi w oczy i powiedzial:
-Chcialbym zapewnic ci piekne, niezapomniane swieta i w tym celu zabieram cie do Paryza. Oczywiscie jesli sie zgodzisz.
Spojrzal na mnie niepewnie i slodko przygryzl warge.
-Oczywiscie, Justin. Zgadzam sie.
Oczy momentalnie mu sie rozszerzyly i zadowolony z siebie oznajmil:
-W takim razie jedziemy na lotnisko.
-Teraz?!
Bylam wiecej niz w szoku.
-Tak, teraz.
Spuscilam wzrok i zaczelam bawic sie suwakiem od torby.
-Nie chcesz?
-Oczywiscie, ze chce... Ale chcialam spedzic te swieta z rodzicami...
-Oh...rozumiem.
Poslal mi slaby usmiech i scisnal moja reke. Zawahalam sie. W koncu...byc moze to bedzie najlepszy czas w moim zyciu? Tak bardzo za nim tesknilam. Spojrzalam na nasze splecione rece, a nastepnie przenioslam wzrok na jego pelne, rozowe usta. Chcialam je pocalowac, po raz pierwszy od tak dawna. Zblizylam twarz do jego, spojrzalam mu w oczy i poczulam jego wargi na swoich. Oboje usmiechalismy sie przez pocalunek, po czym oparlam swoje czolo o jego i powiedzialam:
-Jedziemy na lotnisko.
Twarz Justina rozpromienila sie, a on ponownie mnie pocalowal, tym razem namietniej, a jego rece znalazly sie na mojej talii.
-Kocham cie.- wyznal chlopak po pocalunku.
-Ja tez.- puscilam mu oko. Kanadyjczyk dal znac kierowcy, ze jedziemy na lotnisko. Oparlam glowe na jego ramieniu i postanowilam zapomniec o wszystkich problemach. O rodzicach i reszcie rodziny czekajacych na mnie w domu. Chcialam cieszyc sie chwila. Piekna chwila. ... Jakis czas pozniej bylismy juz na lotnisku. Odprawa paszportowa poszla szybko i niedlugo po niej wchodzilismy na poklad prywatnego samolotu Justina. Zmarszczylam nos, kiedy zobaczylam Marisse. Poslalam jej sztuczny usmiech, a Justin puscil jej oko. Odwrocilam glowe, zeby nie widzial mojej reakcji. Kiedy usiedlismy na miejscach, chlopak zlaczyl nasze rece i spojrzal mi w oczy.
-Naprawde tesknilem, El...
-Ja tez, uwierz. Czesto plakalam... Nawet kiedy nie widziales.
Musnal moj policzek.
-Ale teraz jestem z toba. I zamierzam spedzic z toba dwa piekne dni. Obiecuje, ze ich nie zapomnisz.
Oparlam glowe na jego ramieniu, a on pocalowal mnie w czolo.
-Chcesz cos zjesc teraz? W Paryzu i tak bedziemy jesc kolacje, ale moze jestes glodna teraz?
-Nie, dziekuje. Przecież właśnie wyszłam z kolacji.
-Obejrzymy jakis film?
-Raczej nie. Po prostu porozmawiajmy.
Po starcie, chlopak wciagnal mnie na swoje kolana i lekko cmoknal w usta.
-Kocham cie.- ponownie uslyszalam.
-Wiesz, ze ja tez.
Lekko potarlam swoim nosem jego. Dlonie Justina owinely sie wokol mojej talii.
-Pieknie wygladasz, kochanie.
Zarumienilam sie lekko i podziekowalam. Spojrzalam na niego. Mial na sobie garnitur. Jejku... Wygladal seksownie.
-Ellie?- wyrwal mnie z rozmyslan jego rozbawiony glos. Pokrecilam glowa i zapytalam:
-Tak?
-Czy ty mnie obczajasz?
-Tak.- odparlam bez namyslu, a nastepnie pozalowalam tych slow. Schowalam twarz w zaglebieniu jego szyi chcac uniknac jego wzroku. -Nie wstydz sie mnie, skarbie.
Usmiechnelam sie w jego szyje, a on pociagnal lekko moja glowe tak, zebym patrzyla mu w oczy. Przygryzlam warge, a Justin na nia spojrzal. Po chwili nasze usta byly juz zlaczone. Nastepnie zapytalam:
-Co robiles wtedy u Seleny?
-Nudzilem sie, wiec ja odwiedzilem.- odparl.
-Ok.- pokiwalam glowa.
-Wiesz, ze cie kocham?- przytulil mnie mocno do siebie.
-No nie wiem...- postanowilam troche sie z nim podroczyc.
-Ellie?
-Tak?
-Kocham cie.
Zrobilam obojetna mine i powiedzialam:
-Ciekawe...
-Kocham cie.
-Doprawdy.
Poczulam pocalunek tuz za moim uchem.
-Kocham cie.
-Nie wierze.
Teraz na szyi.
-Kocham cie.
-Nieprawda.
Troszke nizej.
-Kocham cie.
-Nie kochasz.
Tym razem jego usta dotknely moich lekko je muskajac. Justin spojrzal mi w oczy i ujal moje rece.
-Ellie Rogers, kocham cie!- krzyknal. Rozesmialam sie i pocalowalam go.
-Juz mi wierzysz?- zapytal zadowolony z siebie.
-Nie bardzo.- odparlam wzruszajac ramionami.
-No trudno.- teraz to on wzruszyl ramionami i przygryzl warge, probujac sie nie zasmiac.
-Jak to? Poddajesz sie?
-Tak.- odpadl szybko. Przylozylam dlon do serca i udalam, ze placze. Po chwili razem sie smialismy. Dostalam niespodziewanego buziaka w policzek. Usmiechnelam sie.
-Kocham twoje doleczki. Sa takie slodkie.- powiedzial Justin.
-Dziekuje, kochanie.
Ponownie oparlam glowe na jego ramieniu, a wtedy on zaczal spiewac:
-You're all that matters to me. Worried about nobody else.If it ain't you I ain't myself.
-Justin...to jest piekne.
-Jest dla ciebie. Jeszcze nieskonczone.
Cmoknelam go w policzek.
-Dziekuje.
W tym samym momencie uslyszelismy glos pilota informujacy o obowiazku zapieciu pasow w zwiazku z ladawaniem. Bylam szczesliwa. Mialam spedzic swieta w miescie milosci z moim chlopakiem. Moglo byc lepiej? Kiedy z powrotem usiadlam w swoim fotelu, zapielam pasy, Kanadyjczyk ujal lekko moja dlon i usmiechnal sie czule.
-Co bedziemy robic?- zapytalam.
-Swietowac.
Rozesmialam sie lekko.
-Co?
-Nasz zwiazek.
Poslalam mu cieply usmiech, na co on scisnal czule moja reke. Od tamtej chwili juz nic nie mowilismy, poniewaz podchodzilismy do ladowania. Zawsze bylo to dla mnie stresujace, ale zarazem ekscytujace. Kiedy samolot bezpiecznie stanal na ziemi dziekowalam Bogu, ze nic sie nie stalo. Kilka minut pozniej wyszlismy z Justinem na asfalt, a nastepnie skierowano nas do duzego pomieszczenia, gdzie odbywala sie prywatna odprawa paszpaszportowa. Po jakims czasie wyszlismy tylnym wyjsciem na parking, gdzie juz czekal na nas ochroniarz. Wsiedlismy do duzego samochodu i ruszylismy. Po drodze rozmawialismy o roznych rzeczach. Kiedy mowilam Justinowi o tym, co prawdopodobnie dzieje sie teraz w moim domu, on poradzil, zebym zadzwonila do rodzicow i powiedziala im o wszystkim. Wyjelam telefon z kopertowki, wzielam gleboki wdech i wybralam numer mamy. Doslownie po jednym sygnale uslyszalam:
-Ellie, dziecko! Gdzie jestes?!
-Mamo, prosze, nie denerwuj sie... Nie mozesz.
Uslyszalam jak probuje wyrownac oddech.
-Lepiej?- zapytalam.
-Tak.- odpowiedziala.
-Wiec...jestem w Paryzu.
-W Paryzu?! Co ty robisz w Paryzu?!
-Po kolacji wsiadlam do samochodu, a w nim siedzial Justin. Tak, po prostu siedzial. I zaprosil mnie do Paryza na dwa dni. Nie mialam czasu, zeby do was zadzwonic, poniewaz mielismy lot. Przepraszam, ze nie ma mnie teraz z wami, ale sprobuj mnie zrozumiec, mamo. Sama wiesz, jak bardzo za nim tesknilam. Nie moglam po prostu sie nie zgodzic.
-Dobrze...rozumiem. Baw sie dobrze, kochanie.- powiedziala mama i wiedzialam, ze sie usmiecha.
-Na pewno bede. I jeszcze raz przepraszam.
-Och, daj juz spokoj. A teraz daj mi Justina.
-Justina?- troche mnie to zestresowalo.
-Tak, Ellie, Justina.
Podalam mu iPhona, a on spojrzal na mnie z udawanym strachem. Usmiechnelam sie, ale w glebi mialam pewne obawy.
-Dzien dobry, Jennifer.- powiedzial uprzejmie Justin. Nastepnie przez jakis czas sluchal jej slow. Usmiechal sie caly czas, co mnie uspokoilo.
-Oczywiscie. Nie ma problemu. Och, Jennifer, przeciez wiesz, ze tak. Kocham ja.
Zarumienilam sie lekko.
-Do widzenia.
-O czym rozmawialiście?
-O roznych rzeczach.- powiedzial tajemniczo.
-Nie powiesz mi?
-Nie.
-Na pewno?
-Tak, skarbie. Kocham sie z toba droczyc.
Jeknelam, a nastepnie oddalilam sie od niego, zeby go zdenerwowac.
-Kochanie?- zapytal.
Nie odzywalam sie.
-Skarbie?
Odpowiedzialam cisza. Czulam jak przysuwa sie do mnie.
-Ksiezniczko?
Znowu cisza. Zachichotalam cicho, a nastepnie coraz glosniej, kiedy czulam, ze moj chlopak mnie laskocze. Wtedy juz nie moglam przestac sie smiac.
-Misiu?- zapytal ponownie nie przestajac mnie laskotac. Probowalam wykrztusic z siebie odpowiedz, ale nie moglam.
-Pr-smiech-oooosze.Ju-Ju-stin!Prze-prze-przeeestan!
Dlugo nie przestawal, wiec niezdarnie odwrocilam sie do niego twarza i ugryzlam lekko jego reke. Wtedy natychmiast ode mnie odskoczyl. Spojrzal na mnie rozbawiony i po chwili oboje smialismy sie do rozpuku. Chlopak przysunal mnie do siebie tak, ze siedzialam przed nim, miedzy jego nogami, a on obejmowal mnie od tylu.
-Ellie, wiesz co?
Odwrocilam sie i powiedzialam:
-Tak, Justin. Ja ciebie tez.
Zlaczyl nasze wargi i przytulil mnie mocniej. Jakis czas pozniej samochod zatrzymal sie i wysiedlismy z niego. Moglam widziec pieknie oswietlona wieze Eiffla. Moj chlopak splotl swoja reke z moja.
-W te strone, kochanie.- powiedzial i zaczelismy isc wlasnie w strone wiezy.
-Jest pieknie.- stwierdzilam. Piosenkarz patrzyl przed siebie i powoli zaczal mowic:
-Czuje, ze jestem tu z wlasciwa osoba. Moja wielka miloscia, moja Elie. Jestes moja ksiezniczka, wiesz?- zatrzymalismy sie i dopiero teraz na mnie spojrzal i zlaczyl nasze drugie, wolne rece.
-Wiem. Pokazujesz mi to kazdego dnia, dziekuje. Wiem, ze ty jestes tym wlasciwym. Powodujesz usmiech na mojej twarzy.
-Jestesmy w Paryzu w Wigilie. Mam nadzieje, ze tak juz bedzie zawsze. Ja, ty i nasze dzieci.
-Dzieci?- zapytalam delikatnie.
-Tak, trojka.
-Trojka?- rozesmialam sie lekko.
-Tak, trojka.- powtorzyl.
Przytulil mnie do siebie i trwalismy tak przez dlugi czas.
-Kiedy?- kontynuowalm te zabwna gre.
-Proponuje od zaraz.- kilka razy uniosl brwi wysoko do gory. Uderzyłam go w tors i sie zasmialam, przestan.
-Nie chcesz?
-Czas pokaze.- puscilam mu oko.
~.~
Jest 40.Tak długi, jaki chciałam, żeby był.Dziękuję osobom,które dały mi motywację do napisania tego rozdziału.Przepraszam,że nie pojawiał się wtedy,kiedy miał być,ale chciałabym,żebyście trochę mnie zrozumieli,a mianowicie:
Wstaję o 6,jadę do szkoły.W domu jestem o 16 i 4 razy w tygodniu pędzę na angielski,niemiecki albo francuski.Wracam,ostatkiem sił odrabiam lekcje i bywa,że w nocy siedzę,bo nie potrafię zdążyć ze wszystkim.Zostaje naprawdę mało czasu na pisanie, bo w weekendy często nie ma mnie w domu. Staram się jak mogę,ale i tak znajdzie się ktoś,kto będzie narzekał na asku ((taki odważny)) że znowu nie ma i że jestem beznadziejna.Uwierzcie,robię co mogę,ale czasami po prostu nie wystarcza mi czasu,żeby wszystko pogodzić.
Dziękuję tym,którzy zostali <3
Jeśli ktoś wie,co zrobić,żeby nie było tego zaznaczenia to piszcie :)
Jeśli podoba Wam się rozdział,komentujcie,promujcie,polecajcie <3
świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny.:)
OdpowiedzUsuńRozdzial jest świetny , mam nadzieję że następny pojawi się już niedługo :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ♥ jezeli chcesz usunac to tlo pod literami to wystarczy wciasnac *Tx* (jedna z propozycji ktora masz u gory gdy wstawiasz tekst w bloggerze) to oznacza usuniecie formatowania. Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ciebie i Twoje opowiadanie. Czekam na więcej. ;3 <3
OdpowiedzUsuńfajnie ze jest w koncu rozdzial, ale prosze nie rob takeigo bialego bo oczy bola;p
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny! i spokojnie nie przejmuj się każdy z nas na swój sposób ma dużo nauki i tego czasu mu brakuje ;c i życzę dużo weny do napisania kolejnego rozdziału! wielkie love! xoxo :)
OdpowiedzUsuńSuper blog <3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny !
OdpowiedzUsuńdawaj szybko następny
pozdrawiam xx
@Dark_Lose
piękny <3
OdpowiedzUsuń@ilymymiley
Moja zła ocena z maty to bd twoja wina, bo odkryłam twojego bloga i przeczytałam całego zamiast się uczyć....
OdpowiedzUsuńwspaniały czekamy nn <3
OdpowiedzUsuńHejka kiedy dodasz nowy rozdział? :) @ilymymiley
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie! Dzisiaj go znalazłam i przeczytałam całe! Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego i kumpeli bloga modowego! sensuellemode.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, dziś zaczełam i już jestem tu. Pisz dalej dziewczyno, masz talent :)
OdpowiedzUsuńPamiętasz jeszcze o tym ff?
OdpowiedzUsuńJej cudowny blog :) zakochałam sie i nie moge sie doczekać, może jeszcze napiszesz jakiś rozdział liczę na to :)
OdpowiedzUsuń@Vejtaszewska