-Zartujesz, tak?- zapytalam z niedowierzaniem.
-Myslisz, ze zartowalbym w takiej sprawie?
Zamilklam na chwile, by po chwili odpowiedziec:
-Mysle, ze nie. Boze, Chris... Nawet nie wiesz, jak sie ciesze!
-Ja tez, Ellie, uwierz, ja tez.
-Wpadniesz do mnie?
-Jasne, bede za godzine.
Rzucilam telefon na lozko i zbiegalam ze schodow, jednoczesnie krzyczac:
-Nominowali mnie do Oscara!
Mama wstala i mocno mnie przytulila, kiedy sie odsunelysmy, zobaczylam lzy na jej twarzy. Otarlam je i ponownie ja przytulilam. Po kilkunastu minutach chaosu, ponownie udalam sie na gore, zeby zadzwonić do mojego chlopaka. Nie odbieral, wiec stwierdzilam, ze jest w trakcie nagrania. Polozylam sie na wygodnym lozku i zalogowalam na twittera. Tak jak podejrzewalam, wszystkie interakcje dotyczyly mojego omdlenia. Ciekawa bylam, skad oni to wiedzieli. Zamiast odpisywac na nie, napisalam jednego:
"Czuje sie dobrze. Nie martwcie sie."
Po czym odlozylam telefon i spojrzalam w sufit. Oscar... Nawet nie licze na wygrana, ale sama nominacja jest dla mnie ogromnym wyroznieniem... Chcialabym teraz spotkac tych wszystkich, ktorzy we mnie nie wierzyli, usmiechnac sie z politowaniem i odwrocic do nich plecami. Musze przyznac, ze takich osob bylo bardzo duzo. No bo kto by uwierzyl pietnastolatce nie mowiacej o niczym innym niz to, ze zostanie slawna aktorka? No wlasnie. Kazdego dnia dziekuje Bogu, za to, co mam. A musze przyznac, jest tego sporo... Mam siedemnascie lat, ciagle propozycje nowych rol, nominacje do Oscara, kochajaca rodzine i Justina Biebera. Tak, Justin Bieber jest moim chlopakiem. Usmiechnelam sie do siebie i ponownie zeszlam na dol,zeby przygotowac sie na spotkanie z Chrisem.
~*~
Kilka dni pozniej jechalam z lotniska do domu. Prawdziwego domu. Przyciskalampoliczek do szyby i myslalam o Justinie. Pozegnalismy sie tuz przed odlotem. Zalowalam, ze nie moze leciec z nami, ale coz... on tez w koncu ma swoja rodzine. Postanowilam zajac mysli czyms przyjemniejszym. Juz za kilka godzin mialam zobaczyc Liz. Chcialam zrobic jej niespodzianke, dlatego przylecialam dwa dni przed planowana data. W dodatku niedlugo swieta... Musialam pomyslec o prezentach, do ktorych ostatnio zupelnie nie mialam glowy.
-Ellie?
Pokrecilam glowa i zorientowalam sie, ze kierowca wlasnie wjechal na podjazd dlugo niewidzianego domu. Niemal wyskoczylam z samochodu i nie czekajac na rodzicow, podeszlam do drzwi frontowych i nacisnelam klamke- byla zamknieta, wiec schylilam sie, aby odnalezc starego krasnala ogrodowego, w ktorym zawsze trzymalismy zapasowy klucz. Kiedy go poczulam, chwycilam go, podnioslam sie i wlozylam do zamka. Przekrecilam go i pchnelam drzwi. Weszlam do mojego rodzinnego domu, gdzie spedzilam cale moje dotychczasowe zycie. To tutaj stawialam pierwsze kroki. Udalam sie na gore, gdzie bez trudu znalazlam moj pokoj. Wygladal tak, jakbym nigdy nie wyjechala. Lozko idealnie poscielone, ksiazki rowno poukladane na regalach. Przejechalam palcem po imieniu chłopaka, napisanym mazakiem na biurku, ktory podobal mi sie w przedszkolu. W koncu usiadlam na lozku i gleboko odetchnelam. Bylam w domu. Po chwili zadumy wstalam, zeby obejrzec pozostale pomieszczenia. Weszlam do sypialni rodzicow, kazdej lazienki, po czym udalam sie do pralni. Popchnelam drzwi i to, co zobaczylam bardzo mnie zaskoczylo. Zamiast pralek i suszarek, ktore spodziewałam sie zobaczyc ujrzalam malutkie lozeczko oraz kilka malych szafeczek. Stala tam takze mala szafa, a caly pokoj zostal przemalowany na fioletowo. Po chwili juz wiedzialam o co chodzi. Odwrocilam sie, zeby wyjsc, jednak w drzwiach stali usmiechnieci rodzice. Na widok ich szczesliwych, sama sie usmiechnelam. Tata objal mame, gdy ta gladzila swoj brzuch. Podeszlam do niej i mocno ja usciskalam.
-Cieszysz sie, Ellie?- zapytala mama lekko wzruszona.
-Jasne, ze tak. Zawsze chcialam miec siostre.- odpowiedzialam uradowana. -Macie juz dla niej imie? Rodzice spojrzeli na siebie, a tata powiedzial:
-Dowiesz sie, gdy twoja siostra przyjdzie na swiat. To znaczy w czerwcu.
Przygryzlam dolna warge, a po chwili jeszcze raz ich przytulilam. Postanowilam zrobic niespodzianke Liz, wiec pozegnalam sie z rodzicami i wsiadlam do samochodu. Przekrecilam kluczyk w stacyjce i ruszylam. Dobrze znalam droge, w koncu przemierzalam ja tysiace razy. Po okolo dziesieciu minutac zaparkowalam na podjezdzie jednopietrowego, przytulnego domku. Wysiadlam z pojazdu i podeszlam do drzwi. Zadzwonilam dzwonkiem. Odczekalam chwile, gdy nagle w drzwiach pojawila sie mama Liz. Przywitalam sie z nia i poprosilam, zeby nic nie mowila corce. Na palcach podeszlam do jej pokoju i cicho otworzylam drzwi. Na szczescie moja przyjaciolka byla odwrocona tylem do drzwi, a na uszach miala sluchawki. Bedac przy niej, zarzucilam jej rece na szyje i mocno objelam. Ona odwrocila sie szybko i w jej oczach stanely lzy. Przytulila mnie i przez lzy zapytala:
-Co ty tu robisz?
-Odwiedzam moja kochana przyjaciolke.
-Nie spodziewalam sie ciebie tu tak wczesnie.- na jej twarz wstapil uśmiech.
-Lubie zaskakiwac.- puscilam jej oko.
Ona rozesmiala sie i w potwierdzeniu pokiwala glowa.
-Chodzmy na spacer.- zaproponowalam.
-Jasne, poczekasz chwilke?- wytarla rozmazany tusz spod oka.- Za chwilke wroce.
Po tych slowach opuscila pokoj, a ja rzucilam sie bezwladnie na jej lozko i dokladniej przyjrzalam sie miejscu, w ktorym tyle sie dzialo. Ze zdziwieniem stwierdzilam, ze polki, na ktorych zazwyczaj staly ksiazki sa puste. Ze scian zniknely takze obrazy i kolaze ze zdjec. Zmarszczylam brwi, kiedy zrozumialam, dlaczego. Chwile później uslyszalam melodyjny glos Liz:
-Jestem gotowa.
W tym momencie wstalam i razem wyszlysmy z jej domu. Obie wiedzialysmy, dokad idziemy. -Przeprowadzasz sie do Roberta?- zapytalam.
-Tak. A co u ciebie i Justina?
Spojrzalam na nia i usmiechnelam sie.
-Jest wspanialy. Moge mowic o nim caly czas. O jego ramionach, ktore mnie obejmuja, o jego zapachu i tych slodkich ustach...
Przyjaciolka spojrzala na mnie i uniosla wysoko brwi, jednakze nic nie powiedziala.
-Wybralas juz suknie?- chcialam wiedziec.
-Tak wlasciwie to czekalam na ciebie.
-W takim razie jutro ruszamy na poszukiwania. Myslalas juz, jaka ma byc?
Zasmiala sie zanim odpowiedziala:
-Mam juz to zaplanowane od dziecka. Ma miec obcisla gore, wiesz, taki gorset, a przy samym dole lekko rozszerzana.
-Biala?
-Tak, albo brudna biel, nie moge sie zdecydowac.
-Stworzyliscie juz liste gosci?
Nie mogla dokonczyc, poniewaz w nasza strone biegla juz grupka fanek. Przywitalam sie z nimi, podpisalam kilka rzeczy, zrobilam zdjecia i poszlysmy dalej.
-Przepraszam.- powiedzialam.
Na twarzy Elizabeth malowal sie ukrywany smutek, niemal niezauwazalny, jednak znalam ja zbyt dlugo, zeby nie rozpoznac, kiedy jest smutna.
-Co sie dzieje, skarbie?
-Nic. Wszystko ok. Wracajac do poprzedniej rozmowy:tak, mamy juz liste gosci. Zapraszamy 1000 osob.
-1000?
-No wiesz... Rodzina Roberta jest naprawde duza. Dochodzi jeszcze moja, ktora wcale nie jest taka mala, nasi znajomi... A tak na marginesie przychodzisz z Justinem?
Gleboko odetchnelam, zeby nie myslec o tym, jak bardzo za nim tesknie i odpowiedzialam:
-Tak, wydaje mi sie, ze tak.
-A sukienki dla druchien?
-Szczerze mowiac nie myslalam jeszcze o tym.
Po kilku minutach popchnelam stara, zardzewiala furtke do opuszczonego juz placu zabaw. Usiadlam na starej hustawce, a Lizzy zajela miejsce na platformie ze stara tyrolka. Przymknelam na chwile oczy, rzeski wiatr smagal moja twarz, gdy uslyszalam glos przyjaciolki:
-Boje sie.
Otworzylam oczy i spojrzalam na nia. Schowala twarz w kolanach, tak, ze nie moglam ujrzec, jakie uczucie maluje sie na jej twarzy. Zeskoczylam z hustawki i wdrapalam sie na podest, na ktorym siedziala moja przyjaciolka. Objelam ja i pozwolilam jej mowic.
-Boje sie, ze to nie to. Kocham go, jest dla mnie najwazniejszy... Mysle o nim przez caly czas, ale co jesli to nie ten? A co jesli ja nie jestem ta jedyna dla niego? Co jezeli to okaze sie dopiero po slubie? Po prostu sie rozejdziemy? Kazde w swoja strone? Ellie pomoz mi, prosze! Co ja mam zrobic?!- z kazdym wypowiedzianym przez nia slowem pojawiala sie nowa lza. Teraz plakala juz na dobre.
-Css, kochanie, spokojnie.- obejmowalam ja mocno.
-Boje sie...- powtorzyla.
Spuscilam glowe i poczulam lze splywajaca po moim policzku.
-Co ja mam zrobic?
-Zaufac mu. Tak jak on ufa tobie.- powiedzialam zdecydowanym glosem, ukrywajac niepewnosc.
Po raz pierwszy uniosla glowe i wlepila swoje smutne oczy we mnie. Zagryzla warge i widzialam, jak smutek powoli zastepuje pewnosc siebie. Taka wlasnie byla moja Liz.
-Dziekuje. Tylko ty mnie rozumiesz.
Poslala mi slaby usmiech i objela. Usiadlysmy naprzeciwko siebie po turecku i zlapalysmy sie za rece.
-Tesknisz za nim?
Wciagnelam wargi do srodka i przytaknelam.
-Nie masz pojecia jak.
-Cholera, ty naprawde go kochasz.
Nie zdazylam odpowiedziec, gdy uslyszalam dzwiek telefonu. Wyjelam go z kieszeni jeansów, spojrzalam na wyswietlacz i natychmiast na moje usta wstapil usmiech.
-Odbierz.- pozwolila Elizabeth nie kryjac usmiechu.
Zeszlam z platformy i przesunelam palcem po ekranie, zeby odebrac polaczenie.
-Dzien dobry, slonce.- uslyszalam wesoly glos mojego chlopaka.
-Hej, Justin.
-Co robi moja ksiezniczka?- wiedzialam, ze wie, jak to na mnie dziala.
-Siedze z Liz na placu zabaw i rozmawiamy. A ty?
-Hmm... Pomyslmy... Tesknie, tesknie i...tesknie. O i jeszcze mysle o tobie caly czas.
-Ej! Nie sciagaj!- rozesmialam sie.
-Nie wiem jak przezyje tyle dni bez ciebie...
-Damy rade. Musimy, prawda? A tak poza tym, dowiedzialam sie, ze bede miala siostrę.
-Na pewno bedzie tak samo sliczna jak jej starsza siostra.
-Aww.- dopiero teraz zdalam sosbie sprawe, ze owijam pasmo wlosow wokol palca. Szybko je puscilam.
-Kiedy jedziesz do Kanady?
-W przyszlym tygodniu. Prawie bym zapomnial, co mam kupic mamie?
-Wydziergaj cos.- stlumilam smiech.
-Bardzo smieszne. Mowie serio.
-No nie wiem... To ty znasz swoja mame najlepiej. Zastanow sie, co oprocz twojego usmiechu sprawia jej radosc.
-Dziekuje. Naprawde mi pomoglas.- odpowiedzial sarkastycznie.
-Nie ma sprawy, skarbie.- obejrzalam sie przez ramie, zeby zobaczyc piszaca cos na telefonie Liz.- Musze juz konczyc, bo moja przyjaciolka zanudzi sie na smierc.
-Pozdrow ja ode mnie, kochanie. Kocham cie mocno, mocno mocno. Jestes moja na zawsze.- moglam wyobrazic sobie jak slodko sie usmiecha mowiac to.
-A ty jestes moj. Tez cie kocham. Zadzwonie pozniej.
Po tych slowach nacisnelam czerwona sluchawke i wrocilam do tyrolki.
-Musze juz wracac. Przepraszam, ale nie spodziewalam sie, ze zrobisz mi taka mila niespodzianke i umowilam sie na zakupy z Robertem.
-Och, pewnie, rozumiem.
Wstalysmy i udalysmy sie w powrotna droge do naszych domow. Schylilam sie, zeby zawiazac sznurowke. Kiedy to zrobilam, wstalam i przed sobą zobaczylam kogos, kogo nie spodziewalam sie ujrzeć.
~~*~~
Na początku jedno słowo: przepraszam. Nie mogę sobie wybaczyć, że kazałam Wam czekać na nowy rozdział ponad miesiąc. Przepraszam, naprawdę jest mi przykro.
To pierwsza sprawa.
Druga:
Rozdziały pojawiały będą się regularnie co soboty. Ale tylko, jeśli pod komentarzem będzie minimum 25 komentarzy,
Trzecia:
Zapraszam na moje tłumaczenie http://tlumaczenie-7weeks.blogspot.com/
Czwarta:
Chciałabym polecić następujące blogi:
klik by @mrrKidrauhl
klik by all_bullshit_
klik by ComMusia
Piąta:
Szukajcie mnie na twitterze lub asku.
Rozdziały mogą pojawiać się wcześniej.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
KOMENTARZE=MOTYWACJA
MOTYWACJA=ROZDZIAŁ DODANY SZYBCIEJ
Podobał Wam się rozdział? Jak sądzicie, kogo spotkała Ellie?